Bazyli1969 Bazyli1969
103
BLOG

Emigrancie, herzlich willkommen!!!

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka Obserwuj notkę 0

W ponownie rozgorzałej dyskusji o emigrantach z Lewantu i Afryki wpychanych na siłę do kraju nad Wisłą brakuje mi pogłębienia tematu. Rzecz jasna nie spodziewam się takiego podejścia od reprezentantów i zwolenników Totalnej Opozycji lecz oczekuję –  na daremnie? -  szerszego spojrzenia na to zagadnienie od ludzi stojących w kontrze do brukselskich urzędasów.

Nie jest bowiem tak, że jako Polacy nie mamy wielkich doświadczeń z emigrantami. W ciągu wieków nasz kraj przyjął wiele fal uciekinierów (czytaj: uchodźców) oraz emigrantów ze wszystkich stron świata. Na długo przed tym nim mieszkaniec Sztokholmu, Brukseli, Mediolanu czy Paryża zorientował się co w ogóle oznacza słowo „emigrant” osiedlały się u nas całe rzesze Ormian, Szkotów, Karaimów, Czechów, Wołochów, Tatarów, Rosjan, Italczyków…  Powodowały nimi głównie strach i bieda czyli nieodłączne towarzyszki ich dotychczasowego żywota. Zdecydowana większość z nich znalazła tu swoją bezpieczną przystań, a ich potomkowie pokochali prawdziwie przybraną ojczyznę swych przodków. Ale, ale… Prócz wyżej wymienionych przyszli, przyjechali i przypłynęli także inni emigranci.

Pierwsze poszlaki wskazujące na obecność wspólnoty żydowskiej na ziemiach obecnej Polski dotyczą jedenastowiecznego Przemyśla. Natomiast większe skupiska Niemców* nad Wisłą i Odrą poczęły powstawać u schyłku XII stulecia. Obie grupy spotykały się na ogół z dobrym przyjęciem. I to zarówno ze strony bezpośrednio zainteresowanych we współpracy z nimi władców oraz możnych, jak i ludności pospolitej. Obdarzane przywilejami niedostępnymi tuziemcom rozwijały się prężnie i bardzo szybko. I tak powstała przed rokiem 1200 wrocławska gmina żydowska w ciągu niecałych stu lat kilkunastokrotnie zwiększyła swą liczebność. Podobnie sytuacja rozwijała się w Gnieźnie, Kaliszu, Płocku, Krakowie, Lwowie…  Od czasu wydanego przez Bolesława Pobożnego tzw. statutu kaliskiego (1264) ludność żydowska objęta została protektoratem Piastów.  Potem łaskawym okiem spoglądali na nich liczni biskupi i panowie. To podejście zarządzających Polską do przybyszów spowodowało, iż wieść o Polin jako wymarzonej przystani synów Izraela rozchodziła się lotem błyskawicy po całej Europie. Efekty przerosły oczekiwania. Szacuje się w okresie panowania Kazimierza Wielkiego żyło pod jego władzą ok. 20 000 starozakonnych, dwa wieki później ponad 500 000 by w II RP dojść do prawie 3 500 000!

W przypadku emigrantów zza Łaby i Odry scenariusz był nieco inny. Najpierw pojawili się rycerze, których zawsze brakowało toczącym nieustanne wojny i wojenki książętom dzielnicowym. Po nich przybywali bogaci doświadczeniem, wiedzą i pieniędzmi mieszczanie uczestnicząc tłumnie w powstawaniu miast (w rozumieniu zachodnioeuropejskim). Niczym grzyby po deszczu wyrastały  ośrodki opanowane w ogromnej przewadze przez żywioł napływowy. Najpierw na Śląsku: Złotoryja (1211), Wleń (1214), Opole (1217), Cieszyn (1223), Wrocław (1226)…  A potem w całej Polsce. Po mieszczanach zachęcani obietnicami raju na ziemi poczęli pojawiać się chłopi. Zrazu niczym wyspy na słowiańskim morzu zamieszkiwali pojedyncze wsie. Jednak z upływem czasu zajmowali coraz to nowe ziemie. Niekiedy niezamieszkane ale też  często przejmowali - za zgodą władz! – dziedziny rodzimej ludności, wyganianej z rozkazu pana do lasu i na bagna. Przewaga materialna, a co za tym zwykle kroczy, polityczna spowodowały, że znaczna ilość miast i olbrzymie połacie obszarów wiejskich przeszły w posiadanie potomków emigrantów. Dawni gospodarze mieli coraz mniej do powiedzenia w swoim domu. Doszło do tego, iż niemieccy mieszkańcy Gdańska (1271) oraz Krakowa (1311-1312) wypowiedzieli posłuszeństwo tzw. przyrodzonym panom. Ci ostatni dopiero przy pomocy ognia i miecza musieli studzić gorące głowy niemieckojęzycznych poddanych. Nie zmieniło to jednak biegu historii, o której każdy może przeczytać.

Moglibyśmy dalej śledzić losy obu mniejszości ale nie to jest najważniejsze. Dużo bardziej interesującym jest bilans zysków i strat poniesionych przez Polskę w wyniku polityki „otwartych drzwi”. Nie da się zaprzeczyć, iż spora ilość potomków przybyszy wzbogaciła nasza kulturę i sztukę. Niektórzy z nich zapisali się złotymi zgłoskami w księdze dziejów państwa polskiego jako wojskowi i naukowcy. To bezsprzeczna prawda. Z drugiej strony należy przypomnieć, iż była to mniejszość. Zdecydowana mniejszość. Dużo więcej „emigrantów” odpłaciło się nam złą monetą.

Mało kto pamięta o tym, że w krakowskim kościele mariackim język polski po wielu perturbacjach zagościł dopiero w XVI w. Niewiele osób pamięta również, iż postawa niemieckich mieszkańców Torunia z XVIII w. stała się pretekstem do ingerencji Prusaków  w wewnętrzne sprawy I Rzeczypospolitej.  Mało brakowało aby pobożni rycerze z Zakonu Najświętszej Marii Panny wykorzystali gościnność Konrada Mazowieckiego tak dokładnie, że dziś nikt nie mówiłby w języku Polan. Czy zdajemy sobie sprawę z faktu, że na skutek emigracji niemieckiej i żydowskiej nie rozwinął się w pełni polski stan mieszczański? A kto wspomina dziś o miasteczku Buk w Wielkopolsce, w którym przy pomocy Żydów Prusacy dokonali pogromu ludności polskiej? Czy w popularnym przekazie znajdziemy informacje o żydowskich agentach Fryderyków wywożących za granicę polską dobrą monetę i porwanych do pruskiej armii młodzieńców z Pomorza, Wielkopolski i Śląska? Nie przypomina się również działań tzw. niemieckiej V kolumny z 1939 r. i prób narzucania Polsce przez potęgi zachodnie specjalnych przywilejów  dla Niemców i Żydów po 1918 r.  Czy utrata na setki lat Pomorza, Ziemi Lubuskiej i Śląska na rzecz państw niemieckich oraz nieustanna szarpanina służb państwowych II RP z żydowskimi sympatykami komunizmu nie są faktami? Czyż jednym z „powodów” rozpętania przez fanatyka z wąsikiem II WŚ nie była obrona praw mniejszości niemieckiej w Polsce? Itp. itd.

Chciałbym zaznaczyć, że dążenie do totalnej mono-etniczności jest zadaniem skazanym na porażkę. Zawsze i wszędzie pojawi się obcy element, który wśród danej społeczności szukał będzie azylu lub polepszenia swego losu. Trzymajmy zatem rękę na pulsie i pomagajmy. Nie oznacza to jednak abyśmy ulegali presji obłąkanych zwolenników „różnorodności”, drących szaty nad brakiem chrześcijańskiego miłosierdzia u potomków mitycznego Lecha. Musimy patrzeć szeroko i wyciągać wnioski z historii po to między innymi aby powiedzenie o Polaku głupim i po szkodzie straciło rację bytu. Czy zatem ma uzasadnienie fraza: Emigrancie, herzlich willkommen! Moim zdaniem nie. I to jest to czego rząd ma się trzymać.


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka